Wywiady
28.02.2014
POLSKA ZASŁUGUJE NA SWOJĄ DOLINĘ KRZEMOWĄ
Cisco to międzynarodowy potentat branży high-tech, który swoje początki wiąże z osławioną kalifornijską Doliną Krzemową. Od maja zeszłego roku jeden z oddziałów giganta – sektor obsługi klienta – otworzył biuro w Krakowie. Rozmawiamy z Ramonem Tancinco, charyzmatycznym i oczarowanym Polską Senior Managerem branży IT.
Podaj Dalej: Pracujesz w Cisco od trzynastu lat – czy przez ten czas zauważyłeś zmiany w profilu twojej firmy? Jeśli tak, to jakbyś je opisał?
Tak naprawdę jest mi ciężko wyobrazić sobie, że to już trzynaście lat, ale bez wątpienia było to bardzo ekscytujące doświadczenie, a ja sam jestem przykładem tego, w jak nielinearny sposób może ewoluować kariera w Cisco, zarówno pod względem zajmowanego stanowiska, jak i w perspektywie geograficznej. Przygodę z Cisco zacząłem w Kalifornii pracą przy akwizycji Cerentu (firmy zajmującej się technologią optyczną) i dołączyłem do grupy inżynierów. Następnie razem z rodziną przeniosłem się do Północnej Karoliny, do miejsca zwanego Research Triangle Park, aby tam zacząć karierę managera do spraw IT. Natomiast pięć lat temu, za namową „decyzyjnych” w Europie, dołączyłem do zespołu sprzedaży i planowania w centralnej i wschodniej Europie oraz rozwijających się rynków. Jednak ostatnio wróciłem do obowiązków IT na Rosję oraz centralno-wschodnią Europę.
Jeśli chodzi o zmiany w profilu firmy, pokuszę się o stwierdzenie, że Cisco zmieniło się równocześnie pozostając niezmienione na wielu poziomach. Mówiąc o zmianach, pamiętam, że zaczynając pracę w Cisco, spotkałem się z silną strukturą kontroli i rozkazów góra-dół, którą rozumiałem świetnie jako absolwent West Point i zawodowy żołnierz. Pracownicy funkcjonowali w ramach „operacyjnych silosów”, a organizacja była nacechowana hierarchicznie i skoncentrowana na wykonaniu zadań. Takie podejście wystarczało w latach boomu gospodarczego, jednak za cenę, której do końca nie rozumieliśmy w tamtym momencie. Dopiero około pięć lat temu Cisco zmieniło funkcjonalny kierunek, w którym położono nacisk na mocniejsze zorganizowanie współpracy - w końcu zrozumieliśmy, iż ujarzmienie prawdziwego potencjału firmy nastąpi przez rezygnację z „silosów” i umożliwienie pracownikom komunikowania się między poszczególnymi działami w celu rozwiązywania kluczowych problemów. Ta historia dzieje się ciągle na naszych oczach, ale muszę przyznać, że tempo, w jakim Cisco zmieniło kulturę komunikacji w tak dużym przedsiębiorstwie, jest zdumiewające – współpraca to jeden z elementów, które włączono do firmowego DNA.
Nawiązując do tego, co pozostało niezmienione, podkreśliłbym dwie rzeczy – po pierwsze Cisco to firma, która definiuje się przez innowację płynącą zarówno z pomysłów wewnątrz, jak i zdobywania ich poza organizacją. To uparte skupienie się na innowacyjności nie zmieniło się przez lata i mam nadzieję, że tak pozostanie. Po drugie, zawsze byłem pod wrażeniem ludzi, z którymi miałem przyjemność pracować – to dzięki nim mam ochotę przychodzić do pracy i tworzyć. To nie zmieniło się od momentu, w którym zacząłem pracować w Cisco i jest jednym z powodów, dlaczego jestem tutaj już tak długo.
Czy masz swój ulubiony produkt, przy tworzeniu którego współpracowałeś?
Tak, choć może to zabrzmieć zrozumiale jedynie dla wtajemniczonych – jestem bardzo dumny z prowadzenia zespołu, który wykonał optyczną platformę sieciową ONS 15454. W ciągu dwóch lat od wprowadzenia na rynek, produkt ten przyniósł dochód w wysokości jednego miliarda dolarów, jest ciągle w sprzedaży, a firma nieustannie pracuje nad jego udoskonaleniem. To było spore wyzwanie, praca z inżynierami z Kalifornii, Północnej Karoliny i Monzy we Włoszech – ale nasza drużyna obroniła się śpiewająco.
Może chciałbyś przepowiedzieć najbliższą przyszłość branży high-tech? W jakim kierunku będzie zmierzać w ciągu kolejnych lat?
Antycypacja przyszłości to według mnie przede wszystkim analiza istniejących trendów i przełożenie ich „do przodu” w oparciu o racjonalne założenia oraz staranie się unikania błędów. Skłonność do linearnej ekstrapolacji trendów to ogólnoludzka przypadłość, ale jak przekonałem się sam, zasada prostej linii nie działa prawie w ogóle. Taka właśnie przesłanka przyjęta przez banki w odniesieniu do rynków nieruchomości doprowadziła do aktualnego globalnego kryzysu. Jednak nie trzeba mienić się prorokiem, żeby stwierdzić, że branża najnowszych technologii jest fundamentem współczesnego świata i jej rozwój będzie przyspieszać (coraz powszechniej uważa się, że dostęp do Internetu to czwarta ogólna użyteczność, obok wody, prądu i gazu), dlatego odniosę się do branży high-tech w Krakowie. W takim przypadku podzielę odpowiedź na dwa bloki, pierwszy dotyczący międzynarodowych korporacji, drugi – startupów.
Co do dużych międzynarodowych firm, to biorąc pod uwagę przykład Cisco, jesteśmy w pierwszej fazie wzrostu. I firm nie kusi taniość lokalizacji, ale wysoka jakość i dostępność wykwalifikowanej siły roboczej w konkurencyjnej cenie. To bardzo ważny wyróżnik, gdyż zawsze znajdzie się miejsce, w którym pracę wykonać można taniej – dlatego nacisk na jakość jako część wartościowej oferty jest wyjątkowo ważny, szczególnie przy ubieganiu się o klientów, którzy mają globalny dostęp do pracowników. Wierzę, że zainteresowanie Krakowem pod tym kątem będzie rosnąć.
A jeśli chodzi o kwestię starupów, muszę przyznać, że to jednak bardzo wymagająca przestrzeń dla przedsiębiorcy – w każdym złożonym środowisku skuteczne działanie opiera się na wielu działających na siebie czynnikach (analogicznie do samoutrzymującej się biosfery). Jeśli chodzi o rozwój tej sfery, to jestem filozoficznym optymistą i widzę twarde dowody postępu, tak więc – ogranicza nas tylko wyobraźnia. W dłuższej perspektywie oczywiście.
Jak oceniasz swoją karierę odkąd przeprowadziłeś się do Polski? Jak ta zmiana wpłynęła na Ciebie zawodowo?
Kiedy pracowałem w Stanach, miałem okazję wykonywać świetne zadania, ale cały czas wiedziałem, że jestem niewielką częścią gigantycznej organizacji. Po przeprowadzce do Polski znalazłem się w znacznie mniejszym środowisku, z zasadniczo odmiennymi celami i oczekiwaniami. W pierwszym roku mojego pobytu w Polsce, koordynowałem podpisanie porozumienia o współpracy między krakowskim Urzędem Miasta, Uniwersytetem Jagiellońskim, Akademią Górniczo-Hutniczą oraz Politechniką Krakowską. Zajmowałem się również organizacją wizyty ówczesnego wicepremiera Waldemara Pawlaka w naszej głównej siedzibie w San Jose. Od tego momentu nie zwolniłem tempa. Otrzymałem zawodową szansę zbudowania kariery, o której marzyłem, a wraz z otwarciem nowego biura w Krakowie jestem bardzo zadowolony ze stworzenia podobnych możliwości dla ludzi zaczynających wchodzić na własną ścieżkę kariery.
Minęło trochę czasu od twojej przepowiedni Krakowa jako wschodnioeuropejskiej Doliny Krzemowej – czy w tym momencie to porównanie jest odpowiednie?
Muszę powiedzieć, że jestem bardzo zadowolony z dotychczasowego postępu Krakowa, a wizja przyszłości napawa mnie wyjątkowym optymizmem. Po moim wystąpieniu w ramach TedX- u, rozwinęła się debata na temat tego, czy Kraków zasługuje na miano europejskiej Doliny Krzemowej – co samo w sobie bardzo mnie ucieszyło, gdyż sam fakt takiej dyskusji okazał się pozytywnym rezultatem. Amerykańska Dolina nie istniała 50 lat temu, jej obecność podlegała stopniowej ewolucji, która nie działała w tak szybkim tempie, jakie przypisują jej współczesne media. Do tego mój ideał Krakowa w tym kontekście to nie replika kalifornijskiej Doliny, ale jej wyjątkowa europejska wersja. Podam parę argumentów, które potwierdzają ten scenariusz – przede wszystkim spójrzmy na liczbę starupów w Krakowie – te przedsiębiorstwa po prostu eksplodowały. Wystarczy sprawdzić którekolwiek z wydarzeń na Hive53, żeby przekonać się, że to dzieje się naprawdę. Następnie – dorobiliśmy się aż pięciu inwestorów Venture Capital (poczynając od niestrudzonego Rafała Stycznia) oraz licznych technologicznych inkubatorów, których wcześniej po prostu nie było. Inwestorzy to nie filantropi – podążają za przedsiębiorcami, co stanowi bardzo ważny wskaźnik. Na koniec – możemy zauważyć coraz większą liczbę osób z całego świata przyjeżdżających do Krakowa. Tutejszy oddział Cisco jest mocno międzynarodowy, którego ponad 20% zatrudnionych to osoby spoza Polski, chociażby z Ukrainy, Włoch, Rosji, Białorusi, Indii i Jordanu. Krakowskie Google ma również liczną międzynarodową populację. Jeśli zdajemy sobie sprawę, że granice nie dotyczą największych talentów i najlepszych pomysłów, to ściąganie śmietanki pracowników to sprawa kluczowa dla biznesu high-tech – tak działo się również w przypadku Doliny Krzemowej w Kalifornii. Tylko nieliczne miasta mogą tak łatwo przyciągać międzynarodowe talenty, dlatego to tak duży wyróżnik Krakowa, kluczowy na drodze jego dalszej ewolucji.
Czy chciałbyś się podzielić swoimi spostrzeżeniami na temat polskiego podejścia do branży high-tech i współpracy z polskimi pracownikami?
Muszę przyznać, że nie miałem żadnych z góry przyjętych założeń odnośnie pracy z Polakami, dlatego zacząłem ją z bardzo otwartym umysłem. Ostatnio zatrudniłem dwóch absolwentów, jednego z AGH, drugiego z Uniwersytetu Ekonomicznego – najbardziej zdumiewającą rzeczą, którą dostrzegłem przez ostatnie parę miesięcy, jest ich autentyczny pęd do uczenia się nowych rzeczy, jak i umiejętność skutecznego radzenia sobie w bardzo dynamicznych i niejednoznacznych sytuacjach. Równie dużą przyjemność sprawia fakt, że mimo bardzo dużego nacisku na pracę z grupą, każde z naszych spotkań obejmuje sporą dawkę śmiechu – zawsze wierzyłem, że szczęśliwa drużyna to produktywna drużyna. Moje doświadczenia potwierdzają też doświadczenia innych managerów z krakowskiego oddziału. Podkreśliłbym również fakt, iż informacje jakie dostajemy od naszych klientów – zarówno wewnętrznych, jak i zewnętrznych – potwierdzają bardzo światową jakość świadczonych przez nas usług. To zdecydowanie godna pozazdroszczenia pochwała.
Czy mógłbyś podzielić się kilkoma poradami dla młodych osób, które marzą o pracy w twojej branży?
Oczywiście. Przede wszystkim odniosę się do równania zasłyszanego w trakcie wykładu Thomasa Friedmana, które towarzyszy mi od tego momentu – Ciekawość+Pasja>Inteligencja. Co nie znaczy, że nie doceniamy inteligencji, ale w dzisiejszym świecie, jeśli chcesz osiągnąć sukces w branży technologicznej, to właśnie ciekawość i zaangażowanie liczą się najbardziej. Kilka z przełomowych wynalazków technologicznych miało interdyscyplinarny charakter i według mnie taki rodzaj podejścia do wynalazczości będzie się rozwijał. Następnie chciałbym podzielić się bardzo pragmatyczną radą – pamiętajcie, że w końcowym rezultacie to wy zarządzacie swoją karierą. Nie wasi przełożeni, inwestorzy, rodzice czy haerowcy. Musicie wziąć odpowiedzialność za zrealizowanie waszych nadziei, marzeń i oczekiwań w ramach zawodowych wyborów, a przy odpowiednim nakładzie pracy i cierpliwości wytyczycie taką ścieżkę kariery, na którą będziecie mogli popatrzeć z dumą. A odpowiedź na to pytanie chciałbym zakończyć moim ulubionym cytatem Świętej Katarzyny ze Sieny - „Jeśli jesteś, kim powinieneś być, podłożysz światu ogień”. Każdy czytelnik jest w stanie to wykonać – to jedynie kwestia pasji, wizji i wytrwałości, które otwierają każde możliwości.
Podaj Dalej: Pracujesz w Cisco od trzynastu lat – czy przez ten czas zauważyłeś zmiany w profilu twojej firmy? Jeśli tak, to jakbyś je opisał?
Tak naprawdę jest mi ciężko wyobrazić sobie, że to już trzynaście lat, ale bez wątpienia było to bardzo ekscytujące doświadczenie, a ja sam jestem przykładem tego, w jak nielinearny sposób może ewoluować kariera w Cisco, zarówno pod względem zajmowanego stanowiska, jak i w perspektywie geograficznej. Przygodę z Cisco zacząłem w Kalifornii pracą przy akwizycji Cerentu (firmy zajmującej się technologią optyczną) i dołączyłem do grupy inżynierów. Następnie razem z rodziną przeniosłem się do Północnej Karoliny, do miejsca zwanego Research Triangle Park, aby tam zacząć karierę managera do spraw IT. Natomiast pięć lat temu, za namową „decyzyjnych” w Europie, dołączyłem do zespołu sprzedaży i planowania w centralnej i wschodniej Europie oraz rozwijających się rynków. Jednak ostatnio wróciłem do obowiązków IT na Rosję oraz centralno-wschodnią Europę.
Jeśli chodzi o zmiany w profilu firmy, pokuszę się o stwierdzenie, że Cisco zmieniło się równocześnie pozostając niezmienione na wielu poziomach. Mówiąc o zmianach, pamiętam, że zaczynając pracę w Cisco, spotkałem się z silną strukturą kontroli i rozkazów góra-dół, którą rozumiałem świetnie jako absolwent West Point i zawodowy żołnierz. Pracownicy funkcjonowali w ramach „operacyjnych silosów”, a organizacja była nacechowana hierarchicznie i skoncentrowana na wykonaniu zadań. Takie podejście wystarczało w latach boomu gospodarczego, jednak za cenę, której do końca nie rozumieliśmy w tamtym momencie. Dopiero około pięć lat temu Cisco zmieniło funkcjonalny kierunek, w którym położono nacisk na mocniejsze zorganizowanie współpracy - w końcu zrozumieliśmy, iż ujarzmienie prawdziwego potencjału firmy nastąpi przez rezygnację z „silosów” i umożliwienie pracownikom komunikowania się między poszczególnymi działami w celu rozwiązywania kluczowych problemów. Ta historia dzieje się ciągle na naszych oczach, ale muszę przyznać, że tempo, w jakim Cisco zmieniło kulturę komunikacji w tak dużym przedsiębiorstwie, jest zdumiewające – współpraca to jeden z elementów, które włączono do firmowego DNA.
Nawiązując do tego, co pozostało niezmienione, podkreśliłbym dwie rzeczy – po pierwsze Cisco to firma, która definiuje się przez innowację płynącą zarówno z pomysłów wewnątrz, jak i zdobywania ich poza organizacją. To uparte skupienie się na innowacyjności nie zmieniło się przez lata i mam nadzieję, że tak pozostanie. Po drugie, zawsze byłem pod wrażeniem ludzi, z którymi miałem przyjemność pracować – to dzięki nim mam ochotę przychodzić do pracy i tworzyć. To nie zmieniło się od momentu, w którym zacząłem pracować w Cisco i jest jednym z powodów, dlaczego jestem tutaj już tak długo.
Czy masz swój ulubiony produkt, przy tworzeniu którego współpracowałeś?
Tak, choć może to zabrzmieć zrozumiale jedynie dla wtajemniczonych – jestem bardzo dumny z prowadzenia zespołu, który wykonał optyczną platformę sieciową ONS 15454. W ciągu dwóch lat od wprowadzenia na rynek, produkt ten przyniósł dochód w wysokości jednego miliarda dolarów, jest ciągle w sprzedaży, a firma nieustannie pracuje nad jego udoskonaleniem. To było spore wyzwanie, praca z inżynierami z Kalifornii, Północnej Karoliny i Monzy we Włoszech – ale nasza drużyna obroniła się śpiewająco.
Może chciałbyś przepowiedzieć najbliższą przyszłość branży high-tech? W jakim kierunku będzie zmierzać w ciągu kolejnych lat?
Antycypacja przyszłości to według mnie przede wszystkim analiza istniejących trendów i przełożenie ich „do przodu” w oparciu o racjonalne założenia oraz staranie się unikania błędów. Skłonność do linearnej ekstrapolacji trendów to ogólnoludzka przypadłość, ale jak przekonałem się sam, zasada prostej linii nie działa prawie w ogóle. Taka właśnie przesłanka przyjęta przez banki w odniesieniu do rynków nieruchomości doprowadziła do aktualnego globalnego kryzysu. Jednak nie trzeba mienić się prorokiem, żeby stwierdzić, że branża najnowszych technologii jest fundamentem współczesnego świata i jej rozwój będzie przyspieszać (coraz powszechniej uważa się, że dostęp do Internetu to czwarta ogólna użyteczność, obok wody, prądu i gazu), dlatego odniosę się do branży high-tech w Krakowie. W takim przypadku podzielę odpowiedź na dwa bloki, pierwszy dotyczący międzynarodowych korporacji, drugi – startupów.
Co do dużych międzynarodowych firm, to biorąc pod uwagę przykład Cisco, jesteśmy w pierwszej fazie wzrostu. I firm nie kusi taniość lokalizacji, ale wysoka jakość i dostępność wykwalifikowanej siły roboczej w konkurencyjnej cenie. To bardzo ważny wyróżnik, gdyż zawsze znajdzie się miejsce, w którym pracę wykonać można taniej – dlatego nacisk na jakość jako część wartościowej oferty jest wyjątkowo ważny, szczególnie przy ubieganiu się o klientów, którzy mają globalny dostęp do pracowników. Wierzę, że zainteresowanie Krakowem pod tym kątem będzie rosnąć.
A jeśli chodzi o kwestię starupów, muszę przyznać, że to jednak bardzo wymagająca przestrzeń dla przedsiębiorcy – w każdym złożonym środowisku skuteczne działanie opiera się na wielu działających na siebie czynnikach (analogicznie do samoutrzymującej się biosfery). Jeśli chodzi o rozwój tej sfery, to jestem filozoficznym optymistą i widzę twarde dowody postępu, tak więc – ogranicza nas tylko wyobraźnia. W dłuższej perspektywie oczywiście.
Jak oceniasz swoją karierę odkąd przeprowadziłeś się do Polski? Jak ta zmiana wpłynęła na Ciebie zawodowo?
Kiedy pracowałem w Stanach, miałem okazję wykonywać świetne zadania, ale cały czas wiedziałem, że jestem niewielką częścią gigantycznej organizacji. Po przeprowadzce do Polski znalazłem się w znacznie mniejszym środowisku, z zasadniczo odmiennymi celami i oczekiwaniami. W pierwszym roku mojego pobytu w Polsce, koordynowałem podpisanie porozumienia o współpracy między krakowskim Urzędem Miasta, Uniwersytetem Jagiellońskim, Akademią Górniczo-Hutniczą oraz Politechniką Krakowską. Zajmowałem się również organizacją wizyty ówczesnego wicepremiera Waldemara Pawlaka w naszej głównej siedzibie w San Jose. Od tego momentu nie zwolniłem tempa. Otrzymałem zawodową szansę zbudowania kariery, o której marzyłem, a wraz z otwarciem nowego biura w Krakowie jestem bardzo zadowolony ze stworzenia podobnych możliwości dla ludzi zaczynających wchodzić na własną ścieżkę kariery.
Minęło trochę czasu od twojej przepowiedni Krakowa jako wschodnioeuropejskiej Doliny Krzemowej – czy w tym momencie to porównanie jest odpowiednie?
Muszę powiedzieć, że jestem bardzo zadowolony z dotychczasowego postępu Krakowa, a wizja przyszłości napawa mnie wyjątkowym optymizmem. Po moim wystąpieniu w ramach TedX- u, rozwinęła się debata na temat tego, czy Kraków zasługuje na miano europejskiej Doliny Krzemowej – co samo w sobie bardzo mnie ucieszyło, gdyż sam fakt takiej dyskusji okazał się pozytywnym rezultatem. Amerykańska Dolina nie istniała 50 lat temu, jej obecność podlegała stopniowej ewolucji, która nie działała w tak szybkim tempie, jakie przypisują jej współczesne media. Do tego mój ideał Krakowa w tym kontekście to nie replika kalifornijskiej Doliny, ale jej wyjątkowa europejska wersja. Podam parę argumentów, które potwierdzają ten scenariusz – przede wszystkim spójrzmy na liczbę starupów w Krakowie – te przedsiębiorstwa po prostu eksplodowały. Wystarczy sprawdzić którekolwiek z wydarzeń na Hive53, żeby przekonać się, że to dzieje się naprawdę. Następnie – dorobiliśmy się aż pięciu inwestorów Venture Capital (poczynając od niestrudzonego Rafała Stycznia) oraz licznych technologicznych inkubatorów, których wcześniej po prostu nie było. Inwestorzy to nie filantropi – podążają za przedsiębiorcami, co stanowi bardzo ważny wskaźnik. Na koniec – możemy zauważyć coraz większą liczbę osób z całego świata przyjeżdżających do Krakowa. Tutejszy oddział Cisco jest mocno międzynarodowy, którego ponad 20% zatrudnionych to osoby spoza Polski, chociażby z Ukrainy, Włoch, Rosji, Białorusi, Indii i Jordanu. Krakowskie Google ma również liczną międzynarodową populację. Jeśli zdajemy sobie sprawę, że granice nie dotyczą największych talentów i najlepszych pomysłów, to ściąganie śmietanki pracowników to sprawa kluczowa dla biznesu high-tech – tak działo się również w przypadku Doliny Krzemowej w Kalifornii. Tylko nieliczne miasta mogą tak łatwo przyciągać międzynarodowe talenty, dlatego to tak duży wyróżnik Krakowa, kluczowy na drodze jego dalszej ewolucji.
Czy chciałbyś się podzielić swoimi spostrzeżeniami na temat polskiego podejścia do branży high-tech i współpracy z polskimi pracownikami?
Muszę przyznać, że nie miałem żadnych z góry przyjętych założeń odnośnie pracy z Polakami, dlatego zacząłem ją z bardzo otwartym umysłem. Ostatnio zatrudniłem dwóch absolwentów, jednego z AGH, drugiego z Uniwersytetu Ekonomicznego – najbardziej zdumiewającą rzeczą, którą dostrzegłem przez ostatnie parę miesięcy, jest ich autentyczny pęd do uczenia się nowych rzeczy, jak i umiejętność skutecznego radzenia sobie w bardzo dynamicznych i niejednoznacznych sytuacjach. Równie dużą przyjemność sprawia fakt, że mimo bardzo dużego nacisku na pracę z grupą, każde z naszych spotkań obejmuje sporą dawkę śmiechu – zawsze wierzyłem, że szczęśliwa drużyna to produktywna drużyna. Moje doświadczenia potwierdzają też doświadczenia innych managerów z krakowskiego oddziału. Podkreśliłbym również fakt, iż informacje jakie dostajemy od naszych klientów – zarówno wewnętrznych, jak i zewnętrznych – potwierdzają bardzo światową jakość świadczonych przez nas usług. To zdecydowanie godna pozazdroszczenia pochwała.
Czy mógłbyś podzielić się kilkoma poradami dla młodych osób, które marzą o pracy w twojej branży?
Oczywiście. Przede wszystkim odniosę się do równania zasłyszanego w trakcie wykładu Thomasa Friedmana, które towarzyszy mi od tego momentu – Ciekawość+Pasja>Inteligencja. Co nie znaczy, że nie doceniamy inteligencji, ale w dzisiejszym świecie, jeśli chcesz osiągnąć sukces w branży technologicznej, to właśnie ciekawość i zaangażowanie liczą się najbardziej. Kilka z przełomowych wynalazków technologicznych miało interdyscyplinarny charakter i według mnie taki rodzaj podejścia do wynalazczości będzie się rozwijał. Następnie chciałbym podzielić się bardzo pragmatyczną radą – pamiętajcie, że w końcowym rezultacie to wy zarządzacie swoją karierą. Nie wasi przełożeni, inwestorzy, rodzice czy haerowcy. Musicie wziąć odpowiedzialność za zrealizowanie waszych nadziei, marzeń i oczekiwań w ramach zawodowych wyborów, a przy odpowiednim nakładzie pracy i cierpliwości wytyczycie taką ścieżkę kariery, na którą będziecie mogli popatrzeć z dumą. A odpowiedź na to pytanie chciałbym zakończyć moim ulubionym cytatem Świętej Katarzyny ze Sieny - „Jeśli jesteś, kim powinieneś być, podłożysz światu ogień”. Każdy czytelnik jest w stanie to wykonać – to jedynie kwestia pasji, wizji i wytrwałości, które otwierają każde możliwości.
Autor: Aleksandra Rydzy