Podróże 11.12.2014

Hulaj dusza, piekła nie ma!

Miasto aniołów, wielkie miasto, miejsce pobytu świętego klejnotu Indry (Szmaragdowy Budda), miasto boga nie do zdobycia, wielka stolica świata, ozdobiona dziewięcioma drogimi kamieniami, bogata w potężne pałace królewskie, równe niebiańskiej siedzibie odrodzonego boga, miasto podarowane przez Indrę i zbudowane przez Wisznu….

 

Ludzie tańczą na ulicach między patelniami na których smaży się kolejna porcja makaronu (Pad Thai) dla głodnego turysty. Tuż obok przejeżdża wózek z tajlandzkimi przekąskami – skorpionami, tarantulami i sajgonkami. Dla spragnionych czekają Tajowie z puszką piwa lub może i mniej wyskokowego napoju. Atmosfera nie z tej bajki, każdy skądś przyjechał, inny rusza dalej. Wszyscy chcą po prostu się zabawić i nabrać energii przed kolejną podróżą.. Już wiecie o jakim mieście mowa?

 

Może i nawet nie chodzi o miasto, co o jedną ulicę upodobaną szczególnie przez backpackerów. To tutaj odnajdziecie swój „sweet home” (guesthouse), ubierzecie się od stóp do głów w najbardziej szykowne stroje, w których pomyka niemal każdy turysta. Co więcej, odkryjecie nowe smaki oferowane przez 7 - Eleven – pyszne tosty z serem i wypijecie tanie wino o smaku oranżady.

 

 

Khao San to ulica o której wielu mówi, że jest przereklamowaną atrakcją. Będąc w Bangkoku przez dłuższy okres czasu ciężko spędzać tam całe dnie – tak jak i chyba w każdym mieście. Co mnie szczególnie urzekło w tym miejscu to uprzejmość oraz życzliwość wielu osób, których tam poznałam. Rozmowy o wojażach jak i posiedzenia przed posterunkiem policji z gazowanym trunkiem w doborowym towarzystwie (nie wspominam tutaj z pewnością o karaluchach).

To właśnie ludzie którzy tam się pojawiają sprawiają, że to miejsce może dla wielu stać się w pewien sposób magiczne. Impreza na ulicy i wrażenie „falowania” całego Khao San pozostają na długo we wspomnieniach (nie tylko na nieoczekiwanych zdjęciach na Facebooku). Spotkanie tutaj sławnej osoby nie powinno budzić żadnego zdziwienia, jednak kiedy robi wszystko żeby zostać zauważonym może nas to trochę zaskoczyć. W tłumie naprawdę trudno się odnaleźć, dlatego też polecam trzymanie się  towarzyszów podróży bo inaczej wir imprezowego szaleństwa was pochłonie!

 

 

Jeśli jednak chcesz odpocząć od wrzasku i dudniącej muzyki – nic prostszego. Wystarczy przejść parę kroków dalej aby twoim oczom ukazał się mury, za którymi kryje się Wielki Pałac Królewski – dawna siedziba władców, w której odbywają się najważniejsze uroczystości państwowe. Wybierając się w odleglejsze zakątki stolicy Tajlandii warto korzystać z miejskich autobusów, które zawiozą nas praktycznie wszędzie. Trzeba uważać tylko na to aby „odkleić się od siedzenia” w miarę wcześniej żeby przygotować się do szybkiego wyskoku w gwar uliczny...